wtorek, 27 sierpnia 2013

Filipiny party II

Hej, hej!

Jak sami widzicie strasznie trudno mi pisać, teraz mam chwilę wolnego i postaram się napisać trochę do Was. Cieszę się, że ciągle tu zaglądacie i czytacie te moje wypociny. Ten licznik choć trochę mnie motywuje jak patrzę ile Was wchodzi i sprawca co się dzieje. Niebawem dodam zdjęcia do poprzedniego postu i od razu do tego :) Pewnie chcecie wiedzieć co mi zajęło tyle czasu. Powiem wam, że między innymi pisanie bloga pod tym linkiem: http://blogiceo.nq.pl/historianaszegolokalnegospoleczenstwa/ serdecznie Was tam zapraszam choć skończyliśmy już projekt i raczej nie będzie kolejnych postów. Tak to już jest :) A później wyjazdy wakacyjne o których później :)

A więc ciąg dalszy przygody życia.

Po tym jak dobiliśmy do portu czekała nas przesiadka i dalsza podróż ale tylko to tylko 1,5 godzinki, bo jechaliśmy a właściwie płynęliśmy szybkim promem. W przesiadce pomógł nam Owen. Patrząc na Cebu nie było tak źle, już się zdążyliśmy w jakiś sposób przyzwyczaić do tamtejszego życia. Do tego jak ludzie mieszkają i śpią. I oczywiście do temperatury i spojrzeń na nas :) W porcie w Tagbilaranie czekała na nas kierowca, który zawiózł nas do hotelu, w którym mieliśmy zakwaterowanie. Jak się okazało dzieliłam pokój z Chinką i Dunką a jak się później okazało Libanką. Co było ciekawe w skład reprezentacji Dani wchodzili: Brytyjczyk, Libanka, Włoszka, Argentynka, Portugalczyk i Brazylijka, nieźle co nie? Sami obcokrajowcy, można i tak :) Ale Lou była bardzo miła i sympatyczna ;) Tego samego dnia już pływaliśmy w naszym basenie przy hotelu, co było cudowne i poznaliśmy mega wolontariuszy z Polski, którzy spędzają tam rok. I tu mała reklama ich strony ( www.nafilipinach.blogspot.com ) ;) ale na serio warto poczytać, bardzo ale to bardzo polecam, ludzie mega pozytywni i otwarci. A i przy okazji z tego miejsca pozdrawiam Martę, Felka i Mateusza :) Na blogu dzielą się swoimi przeżyciami z bycia tam i tak naprawdę co ja zobaczyłam to może 1% tego co oni tam zobaczyli i przeżyli.

Więc nie będę się rozpisywać tym bardziej, że jeślibym to zrobiła to chyba bym szybko nie skończyła.
Mieliśmy tam wiele przygód i zabawnych sytuacji czy to wynikających z różnic kulturowych czy z innych rzeczy. Nigdy nie zapomnę tego jak polubiły mnie tamtejsze zwierzątka, myszka o której wcześniej wspominałam i ostatniego dnia kiedy snorkowaliśmy pewien wężyk morski podpłynął do nas i dotknął Can oraz podobno mnie choć tego nie czułam.

Ale i tak najlepsze było poznanie tych ludzi, nawiązanie kontaktów a nawet przyjaźni. Z niektórymi osobami mam do teraz kontakt, szczególnie zaprzyjaźniłam się z jedną.

I to tak w skrócie byłoby na tyle. Jeśli chcecie się więcej dowiedzieć to piszcie, dzwońcie co tam chcecie.

Do napisania!