Jak już kiedyś pisałam (nawet nie wiem czy nie w ostatnim poście, bo dawno nic nie pisałam) mówiłam Wam o moim wyjeździe na Filipiny. A dokładnie na Boholu. A właściwie nie wam tylko czytelnikom z blogu "Moje myśli nieuczesane... I poniżej prezentuje kilka fotek z tego rajskiego miejsca podczas mego pobytu:
Tak to wyglądało ponad 6 miesięcy temu, tak je zapamiętam i miałam nadzieję, że takie pozostaną. A teraz? Nie wiem czy widzieliście zdjęcia tych rzeczy sprzed 1 miesiąca. Jeśli nie prezentuje je niżej.
Czekoladowe wzgórza główny ośrodek turystyczny Boholu, tak teraz wyglądają...
:(
Byłam a w sumie dalej jestem w szoku... Pamiętam ile trudu wkładali, żeby do tego dojść i mieć jakiś zysk, żeby mogli zarobić na turystyce. Niektórzy nie mieli domu... Dla mnie to wszystko było szokiem, bieda, duża bieda ale zaradność mieszkańców i to jakim są społeczeństwem obywatelskim. Jak potrafią razem działać, żeby coś osiągnąć a teraz po trzęsieniu ziemi wszystko legło w gruzach. Pomimo, że Bohol jest uznawanym za jeden z najbezpieczniejszych miejsc na Filipinach... A teraz boję się pomyśleć jak wyglądają po tajfunie tej wielkości:
Brak prądu, łączności ze światem, zdani na siebie, nie chce wiedzieć jak tam to wygląda... Pozostaje współczuć, modlić się i pomóc tyle ile mogę...
Jeśli chcecie pomóc - dajcie znać! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz